Azja jest potęgą

Wkurza mnie lekceważenie Azji. A zwłaszcza wkurza mnie lekceważenie Azji z polskiej perspektywy. Bo uważam, że Polska, poza wyglądem ludzi i Chopinem, nie ma Azjatom wiele do zaoferowania. Natomiast wiele rejonów Azji rozwija się z dynamiką i fantazją, o jakiej możemy tylko pomarzyć.

Po pierwsze Azja to nie tylko Chiny i Indie. Są tam jeszcze dynamiczne Korea, Malezja, Tajlandia, Wietnam, a nawet Indonezja i Kambodża, nie wspominając nawet o Japonii i Singapurze. W wielu z tych krajów są obecne najbardziej luksusowe marki świata, których nie można uświadczyć w Polsce. Same centra handlowe są często dużo bardziej wystawne niż w Polsce i budowane dla ludzi, a nie przeciw nim. Ludzie chcą centrów handlowych zgrupowanych razem, to mają. Nikt nie tworzy regulacji zabraniających budowania jednego malla obok drugiego. W Kuala Lumpur jedno z największych centrów handlowych jest zbudowane u podnóża Petronas Tower. W Polsce natychmiast znalazłoby się 100 powodów, dlaczego w takim miejscu nie wolno lub nie warto budować centrum handlowego, a tam ludzie chcieli, to mają.

W ogóle projektowanie rozwiązań z myślą o ludziach, a nie wbrew nim bardzo odróżnia rozwijające się kraje Azji od Polski. Bardzo podoba mi się postawienie na język angielski. Bardzo wiele azjatyckich krajów, np. Indonezja nadaje filmy w oryginale z napisami. Dzieci uczą się angielskiego w szkołach a czasem, choć to już radykalne podejście, rodzice komunikują się ze swoimi dziećmi po angielsku w domach, bo wychodzą z założenia, że ich życie i tak będzie obracało się wokół tego języka. Spotkałem takie przykłady w Malezji.

A jeżeli znamy angielski, to jesteśmy bardziej podłączeni do światowego nurtu w niemal każdej dziedzinie życia. Strasznie zazdroszczę tego, że w Singapurze, czy Malezji mogę wejść do księgarni amerykańskiej sieci Borders i kupić niemal każdą książkę dostępną w Nowym Jorku, czy Londynie. W Polsce jesteśmy skazani na opóźnione tłumaczenia.

Uważa się, że Azjaci świetnie naśladują innych i to prawda. Ale prawdą jest też to, że naśladują najlepszych. Jakoś tak jest, że częściej naśladują wzorce amerykańskie i japońskie niż europejskie. Czyżbyśmy mieli niewiele do zaoferowania? Ale myliłby się ktoś, kto by uważał, że Azjaci są zdolni tylko do bezkrytycznego naśladowania. Świetnie umieją dostosowywać podejrzane rozwiązania do swoich potrzeb, chociażby kulturowych. Kapitalnie łączą swoje tradycje z trendami światowymi. Umieją zaspokajać jednocześnie potrzebę unifikacji globalnej z tożsamością lokalną. Widać to na przykład w architekturze, czy modzie.

Zdaję sobie sprawę, że samo przeczytanie tego wpisu może nie budzić entuzjazmu, bo w experience economy to doświadczenia przemawiają do wyobraźni, a nie słowa. My mamy jednak denerwującą skłonność do gadania kosztem robienia. Zacznijmy tworzyć doświadczenia zamiast o nich gadać. I nie lekceważmy Azji. Azjatów to i tak nie obrazi. Po prostu będą nadal robili swoje, a coś mi mówi, że ich osiągnięcia będą coraz częściej zawstydzały nie tylko Polskę i skostniałą, zadowoloną z siebie bez powodu Europę, ale cały świat. Wiem, że Polska może się więcej nauczyć od wielu krajów Azji niż one od Polski.