Czasem jest tak, że komuś nie wystarcza składanie swojej tożsamości z gotowych elementów i postanowi stworzyć coś swojego od podstaw. Nie chce być kojarzony wyłącznie z markami, które zapewniają mu gotowy format i przewidywalną interpretację, ale postanawia stworzyć własną markę.
Chodzi wtedy o to, aby zrobić coś tak charakterystycznego, co by było na tyle silne, żeby przykryć te wszystkie marki, jakie oklejają człowieka z każdej strony. Artysta postanawia stworzyć dzieło, które uczyni go sławnym. Ktoś założy swój biznes. Inny napisze książkę. Ktoś inny zajmie się jakąś sprawą, która zawsze go interesowała. Robi z tego swój główny projekt, który go zdefiniuje.
Jest to często fajna sprawa, bo wiąże się z pasją lub przynajmniej z hobby, albo dużą determinacją. Pasja to coś dużo większego niż hobby, a hobby to zupełnie inna kategoria niż determinacja. Godne podziwu jest to, że ta osoba postanawia pozostawić znane, określone, zdefiniowane, gotowe i bezpieczne i ruszyć w dziki, nieoswojony teren. Nic może z tego nie wyjść, ale jeśli wyjdzie, to ta osoba ma szansę na stworzenie swojej własnej marki, która będzie jego osobistą, wyjątkową tożsamością.
Nie będzie już potrzeby chowania się za innymi markami, ani nawet nie będą one miały większego znaczenia. W kontakcie z taką osobą cała uwaga będzie skierowana na te atrybuty, które czynią z niej oryginał.
W świecie biznesu dzielimy czasem pomysły na dwie kategorie. Pierwsza z nich to „lepiej, szybciej, taniej”, a druga to „całkiem nowy świat”. Osoba, która buduje swoją markę jako pochodną marek istniejących to wariant „lepiej, szybciej, taniej”, czyli nowa kombinacja znanych elementów. Natomiast osoba, która poszukuje swojej indywidualnej ścieżki to wariant koncepcji „całkiem nowy świat”.
Nie wszyscy powinni być eksploratorami, bo nie byłoby komu wykonywać rutynowych zadań. Nie wszyscy powinni być mistrzami komponowania i interpretacji znanego, bo nie odkrylibyśmy nic nowego. Idealne jest zróżnicowanie. Najgorsza jest unifikacja.