Podwójne standardy oceny sukcesów i porażek

Ocena tego, czy coś jest sukcesem, czy nie jest zawsze dyskusyjna. Wszystko zależy od przyjętych kryteriów sukcesu. Gdy jednak one są ustalone, to pozornie nie powinno być problemu z oceną, czy coś jest sukcesem, czy nie. No właśnie, pozornie.

Podczas szkoleń i warsztatów prezentuję różne przykłady, z których część jest sukcesami a część porażkami. Zawsze staram się wyjaśnić, z jakiego punktu widzenia oceniam dany przykład jako jedno lub drugie. Ale to z reguły nie wystarcza. Często spotykam się z podwójnymi standardami oceny w zależności od tego, czy prezentowany jest przykład sukcesu, czy porażki.

Gdy mowa jest o sukcesie polegającym na tym, że jakaś firma lub marka zyskała ogromny poziom aprobaty na masową skalę, to często obserwuję, jak niektórzy wyszukują negatywnych szczegółów (łyżka dziegciu w beczce miodu) lub oceniają cały przykład przez pryzmat własnych negatywnych odczuć i postaw (a właśnie, że nie wszyscy tak uważają). Takie oceny można przypisać przewrotności, podejrzliwości, niechęci wobec autorytetów. Zdrową częścią jest analityczne myślenie krytyczne. Niezdrową częścią jest brak zdolności do ujrzenia większej rzeczywistości wykraczającej poza własne uprzedzenia.

Gdy z kolei mowa jest o strategicznych błędach, które istotnie ograniczają potencjał rozwojowy firmy lub marki, wtedy obserwuję myślenie życzeniowe (a może mimo wszystko im się uda). Sądzę, że w tym wypadku do głosu dochodzi niechęć do dogłębnej analizy i opuszczenia strefy komfortu. Lepiej łudzić się, że nie wszystko stracone niż skonfrontować się z niewygodną rzeczywistością. Nie wiem, czy jakiegoś znaczenia nie odgrywa też postawa „jakoś to będzie”.

Pierwsza sytuacja skutkuje brakiem uczenia się oraz niechęcią do przyznania, że komuś się udało. Natomiast druga sytuacja to unikanie konfrontacji z faktami i sytuacją rynkową a także unikanie porządnej, chociaż najczęściej trudnej pracy.

Tam, gdzie potrzebna jest racjonalna analiza pojawia się emocjonalna ocena, a tam gdzie potrzebna jest praca zastępuje ją nadzieja.

Żeby jeszcze tak było tylko na szkoleniach i warsztatach. Niestety obawiam się, że podobnie jest w salach konferencyjnych wielu firm.