Gadanie zakłócające robienie

W wielu kulturach jest przysłowie lub powiedzenie o prymacie działania nad gadaniem. Na ogół sporo jest do zrobienia, a można by zrobić jeszcze więcej gdyby nie bezproduktywne gadanie, spotkania będące ucztą dla gadających oraz różne nowoczesne narzędzia, które pod pozorem pracy dają możliwość do zwykłego gadania.

Ale gadanie to nie tylko jedna osoba, która rozmawia z drugą. To może być po prostu konwersacja, która jest pożyteczna z powodu funkcjonalnego (dzielenie się informacjami) lub emocjonalnego (budowanie połączenia emocjonalnego zwanego relacją). Gadanie to inne zwierzę. Jest to bezproduktywna rzeka myśli, skojarzeń, obaw i innych emocji ubrana w postać pozornie racjonalnej wypowiedzi posiadającej jakieś meritum. Gdy się jej bliżej przyjrzeć, to okazuje się, że żadnego meritum nie ma, a jedyną funkcją, jaką coś takiego pełni jest zaznaczenie swojej obecności i zapewne unikanie prawdziwej pracy.

Wyróżniam cztery rodzaje gadania, które rujnują produktywne podejście do pracy:

  1. Self talk, czyli gadanie z samym sobą
    Niektórzy tylko pozornie rozmawiają z innymi, bo de facto ich jedynym rozmówcą są oni sami. Nie zadają pytań, żeby uzyskać na nie odpowiedzi, bo już je znają. Inni są tylko pretekstem do ułożenia sobie czegoś w głowie. Szkoda tylko, że czasem kilkanaście osób musi przerwać swoją pracę, żeby taka osoba mogła sobie poukładać sprawy w głowie. Jeżeli czujecie, że Wasza obecność jest zupełnie niepotrzebna, bo cały proces doskonale się obywa bez Was, to najlepsza oznaka tego, że uczestniczycie w czymś, co marnuje Wasz czas.
  2. Small talk, czyli gadanie o niczym
    Drobne pogawędki pełnią istotną rolę społeczną. Pozwalają komunikować się na poziomie emocjonalnym i poprawiać sobie nastrój. Ale są też plagą, która zastępuje prawdziwą rozmowę o substancji. Byłem świadkiem spotkań, które miały się koncentrować na naprawdę ważnych problemach a które zamiast poważnej dyskusji przybierały postać luźnych pogawędek. To jakby z siatką na motyle wybrać się na polowanie na słonia. Pewnie przyjemniej jest sielsko chodzić po łące, ale słonia tak nie upolujemy.
  3. Ego talk, czyli gadanie o sobie
    Niektóre rozmowy to one-man-show, czyli teatr jednego aktora. Jest tylko jedna gwiazda, dominator, który wie wszystko najlepiej i szczodrze dzieli się opiniami, sugestiami lub bezpośrednio wydaje dyspozycje. Rolą uczestnika takiego show jest podziwianie intelektu, mądrości, przenikliwości i wszelkich innych –ości osobnika alfa. Taki kontekst to typowy przejaw triumfu spektaklu nad merytoryką. Gdy dla Was została przewidziana rola podziwiających, uciekajcie jak najdalej.
  4. Idiot talk, czyli gadanie bez sensu
    Niektórzy nie są stworzeni do tego, żeby pracować z innymi za pośrednictwem rozmowy. Lepiej niech wysyłają e-maile, sms-y, zostawiają wiadomości na sekretarce, byle tylko nie angażowali się w dyskusje. Zabranie przez nich głosu nieuchronnie oznacza konieczność wysłuchiwania potoku luźno ze sobą powiązanych zdań, które absolutnie nie mają żadnego sensu, szczególnie z punktu widzenia celu dyskusji. To gadanina ignoranta, który poprawia sobie nastrój koncentrując na sobie uwagę, który jednak nie ma do zaoferowania nic w zamian. Największa strata czasu ze wszystkich, bo samemu można zgłupieć.