Szczęśliwe skarpety

Szwedzka firma produkująca skarpety nazwała się Happy Socks. Czy skarpety mogą być szczęśliwe? Komu przyszedł do głowy taki pomysł? I czy to nie przesada?

Wizja Happy Socks brzmi następująco:

„Firma Happy Socks została stworzona w jednym celu: zmiany codziennej części garderoby w zaprojektowany, kolorowy przedmiot, który także rozprzestrzenia szczęście.”

Narzędziami realizacji wizji mają być najwyższa jakość, mistrzowskie rzemiosło i kreatywność. Produkty firmy są bardzo kolorowe i posiadają ciekawe wzory niespotykane w żadnej innej marce skarpet (mimo, że są już naśladowcy). Happy Socks jest w kategorii skarpet odpowiednikiem marki Swatch w kategorii zegarków. Jej oferta nie kończy się na produkcie.

Oprócz dobrej jakości artykułu codziennego użytku marka zapewnia dobre samopoczucie. Wprowadzenie wzoru i koloru tam, gdzie dominował banał, może podnieść na duchu, nawet jeśli tylko przez chwilę o poranku oraz w tych momentach dnia, gdy skarpety staną się widoczne. Ale to nie wszystko.

Jest jeszcze inny, symboliczny aspekt marki. Happy Socks nie tylko pozwalają się lepiej czuć, ale są także narzędziem komunikacji społecznej. Pozwalają bowiem na ekspresję tożsamości. Dzięki temu, że są odbierane jako ekstrawaganckie, pozwalają kształtować wizerunek. Jednym Happy Socks kojarzy się z przewidywaną nagrodą w postaci pozytywnego wyróżnienia, ekspresji indywidualności, odwagi, estrawagancji i dandysowości. Dla innych, przeciwnie, marka ta dowodzi infantylności, niedojrzałości, kabotynizmu, przesady i snobizmu. To ciekawy przykład tego, że ta sama marka może być wskazówką nagrody dla jednych i niechcianego doświadczenia dla innych.

To, co jest warte podkreślenia to fakt, że nawet nudny artykuł codzinnego użytku może być wyjątkowy, mieć wyrazistą osobowość, silnie angażować emocje, a nawet być symbolem tożsamości. Nie zliczę wszystkich sytuacji, gdy słyszałem coś takiego: „W naszej branży chodzi o technologię, funkcjonalność, wygodę, cenę i praktycznie nie ma możliwości, żeby się wyróżnić.” Przed Swatchem i Happy Socks to samo można było powiedzieć o zegarkach i skarpetach. Pierwsze było albo tanią maszynką do pokazywania czasu, albo drogim symbolem statusu a drugie banalną częścią garderoby, której zakładania i zdejmowania nawet nikt nie zauważa. Poziom świadomego zaangażowania zerowy, sam produkt banalny, a do tego niezbyt widoczny, co mocno ogranicza możliwość nadania mu większego znaczenia. A jednak udało się zaproponować taką ideę marki, że użytkownicy Happy Socks sami dbają o to, żeby skarpety były widoczne nosząc krótsze spodnie lub podwijając nogawki.

Idea Happy Socks okazała się na tyle nośna, że skarpety te wcale nie są noszone wyłącznie w sytuacjach casualowych. Wręcz przeciwnie. Ich noszenie do garniturów stało się modą samą w sobie. Bo silne marki tak mają, że potrafią wykreować nowe mody, nowych użytkowników i nowe sytuacje stosowania. Swatch także wykreował (w raczej nieplanowany sposób, ale jednak) modę na noszenie więcej niż jednego zegarka i kolekcjonowanie. Nie słyszałem o przypadkach noszenia kilku par skarpet jednocześnie, ale kolekcjonerzy skarpet marki Happy Socks z pewnością istnieją.

happy_socks_yele

img58096582

Zdjęcia: rakuten.com i splashofpretty.com