Crowd…ing

Słowa takie jak crowdsourcing, czy crowdfunding robią karierę. A robią ją dlatego, że coraz więcej jest przykładów na opisywane przez nie zjawiska.

Podstawowa idea jest taka, że zamiast jednego źródła informacji, pomysłów, czy finansów jest ich wiele i mają one korzenie w szerokiej społeczności. Dzięki temu otwierają się zupełnie nowe możliwości.

Przykładem crowdsourcingu jest Barclaycard Ring – społecznościowa karta kredytowa, która jest w zamierzeniu produktem współtworzonym przez społeczność. Jeżeli karta działa nie tak, oferuje niepotrzebnie dużą lub ograniczająco małą funkcjonalność a społeczność ma pomysł na jej poprawę, jest duża szansa na to, że dostanie to, czego chce. Bank udostępnia członkom dane o tym, jak zarabia na operacjach dokonywanych za pośrednictwem karty, żeby mogli oni podejmować świadome decyzje.

Przykładem crowdfuncingu jest finansowanie komercjalizacji produktu o nazwie Pebble – zegarka zintegrowanego ze smartfonem, który pozwala na dostęp do wielu jego informacji i funkcjonalności, np. można go używać jako playera muzyki lub jako zegarek do biegania. Eric Migicovsky, twórca Pebble gromadził środki na komercjalizację produktu w formie dobrowolnej zbiórki funduszy, czyli właśnie crowdfundingu. Chciał zebrać 100 tys. dolarów a ostatecznie pozyskał w ten sposób 10 milonów.

Wszystkie inicjatywy zaczynające się od słowa „crowd” doczekały się licznych teorii naukowych i popularnych. Osobiście uważam, że główna idea jest doskonale ujęta w zasłyszanym kiedyś powiedzeniu: „Tam gdzie ludzi kupa i Herkules dupa”. James Surowiecki nazwał to mądrością tłumu. Masa ludzi dysponuje zasobami znacznie przekraczającymi zasoby nawet najwybitniejszych jednostek a często całych organizacji. Dotyczy to nie tylko zasobów finansowych, ale również intelektualnych, organizacyjnych, itd.

Zastanawiam się, gdzie w Polsce jest ten tłum (crowd), który jest siłą potężniejszą niż korporacje i który rozwiązuje problemy, jakich rządy ani korporacje nie rozwiązują? Owszem, widzę sporo crowdtalking, czyli pustego gadania o wszystkim, ale niewiele inicjatyw, które wywołują realną zmianę. Mamy spektakularny przykład crowdfundingu w postaci Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ale chyba trudno zgromadzić w ten sposób fundusze na realizację pomysłu biznesowego?

Problem z wszelkiego typu crowding-iem jest problemem niskiego poziomu kapitału społecznego. Gdy ludzie sobie nie ufają, nie chcą działać razem, bo myślą, ze się narobią a ktoś i tak to zmarnuje lub wykorzysta ich zapał dla indywidualnej korzyści. Nikogo nie obwiniam, bo dostajemy aż nadto argumentów za tym, żeby sobie nie ufać, ale w ten sposób trudno będzie uruchomić lawinę oddolnych, społecznie wspieranych pomysłami i współfinansowanych inicjatyw.

2 komentarze do “Crowd…ing”

  1. Mam pytanie. A czy zna Pan przykłady kogoś w Polsce, kto próbował faktycznie to robić? Może na razie nie ma tego tłumu, bo nie ma lidera, co by tłum ruszył?

    1. Przykłady są, choćby na crowdfunding.pl. Pojawiają się także polskie projekty na kickstarter.com. Ale mi chodzi raczej o dynamikę zjawiska niż konkretne przykłady, które mogą dowodzić wszystkiego i niczego.

Możliwość komentowania została wyłączona.