Co koty mówią nam o preferencji różnorodności?

Skąd bierze się to, że jedni mają intensywny pociąg do poszukiwania różnorodności, a inni wolą więcej tego samego? Dlaczego jedni cenią możliwość próbowania ciągle czegoś nowego, a inni nie widzą specjalnie różnicy między doświadczeniami? Dlaczego Ludwig Wittgenstein nie przywiązywał wagi do tego, co jadł, bo twierdził, że wszystko jest tym samym?

Jako ilustracją do odpowiedzi na te pytania posłużę się przykładem badania z kotami przytaczanego przez Manfreda Spitzera w książce „Jak uczy się mózg”. Trzem grupom kotów już od urodzenia dawano do jedzenia: pierwszej grupie tylko wołowinę, drugiej tylko tuńczyka, a trzeciej na przemian wołowinę i tuńczyka. Pierwszym efektem badania było stwierdzenie, że tuńczyk ewidentnie smakował kotom bardziej niż wołowina. Te koty, które otrzymywały do jedzenia wyłącznie tuńczyka, gdy miały wybór, wybierały tuńczyka. Te koty, które otrzymywały do jedzenia wyłącznie wołowinę, gdy miały wybór, także wybierały tuńczyka. I tylko w grupie kotów, które dostawały mieszane pożywienie nie było widać preferencji. One lubiły i tuńczyka i wołowinę.

Wniosek z badania jest taki, że urozmaicanie pożywienia od najmłodszych lat jest warunkiem doceniania różnorodności w latach późniejszych. Gdy potraktujemy kota monodietą, to skazujemy go na jednostajność. Taki osobnik nie będzie w stanie docenić zróżnicowanego jedzenia i wszystko może mu się wydawać takie same, a w konsekwencji może się doprowadzić do kłopotów zdrowotnych na skutek braku składników odżywczych w organizmie.

Może więc Francuzi nie są bez racji, gdy twierdzą, że smak dziecka trzeba wyrabiać od najmłodszych lat karmiąc je zróżnicowanym jedzeniem i dając do smakowania różne wina? Być może to, że ktoś przez cały czas wybiera to samo nie jest efektem jego stylu życia, czy wartości, albo głębokich potrzeb psychologicznych, ale po prostu tego, że w dzieciństwie żył w świecie bez wyboru i był skazany na zaspokajanie swoich potrzeb ciągle w ten sam sposób? Może to, że dziś lubi chodzić w jednym typie spodni, a gdy te mu się zniszczą, to kupuje drugie, takie same, jest efektem posiadania w dzieciństwie niewielu zabawek i ubrań?

Bardzo mi się podoba ten przykład, bo pokazuje, jak szeroką i głęboką dziedziną jest marketing. O proste wyjaśnienia zawsze jest łatwo, bo zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo wszystko jest proste. Dochodzenie do prawdy jest bardziej złożone.

2 komentarze do “Co koty mówią nam o preferencji różnorodności?”

  1. Moja siostra nie lubiła oliwek, nie mogła patrzeć jak zajadam się nimi. Kazałam jej usiąść i zjeść ich pełen słoik. Po zjedzeniu dwóch trzecich stwierdziła, że są pyszne. Teraz wcina je zawsze ze mną – co mnie podkusiło aby pokazać jej ten smak:) Tylko, że tak brutalnie nie można zmusić klienta… A może marketing ma swoje sposoby? Pozdrawiam serdecznie z Katowic.

    1. Obawiam się, że w tzw. marketingu mamy za dużo pomysłów opartych na „wpychaniu oliwek”. Z każdej strony dostajemy po łbie jakimś komunikatem, który chce nas do czegoś przekonać. Ale widzę zastosowanie dla historii o siostrze i oliwkach w obszarze tzw. autentyczności jako prawdziwej, osobistej opowieści. Taki marketing mi odpowiada.

Możliwość komentowania została wyłączona.