A w Kopenhadze mają czerwony plac

W kategorii odważnych inicjatyw miejskich mamy kolejną atrakcję. Nie wiadomo, czy Kopenhaga zapatrzyła się na Moskwę, czy postanowiła mieć własny Plan Czerwony z innego powodu. Ważne, że nikogo nie kopiowała tylko wymyśliła swój własny czerwony plac, jak przystało na kraj słynący z projektowania.

Tylko proszę spojrzeć na tę paletę barw. Od głębokiej czerwieni, przez pomarańcz do różu. Jeżeli Skandynawowie na coś cierpią, to tak jak my, na depresyjną, szarą pogodę. Zamiast jednak dobijać się dodatkowo szarością otoczenia, albo iść w pastelowy kicz, zastosowali mieszankę najbardziej optymistycznych kolorów na świecie. Są pogodne, apetyczne i zmysłowe.

Czerwony plac znajduje się w Superkilen, miejscu wyjątkowo multikulturowym, gdzie żyją przedstawiciele prawie 60 nacji.  Czy to nie piękny sposób uczczenia różnorodności? Aby tę różnorodność odzwierciedlić jeszcze bardziej w parku znajdą się elementy z krajów, z których pochodzą mieszkańcy, m.in. hiszpańskie stoły do ping ponga, japońska zjeżdżalnia dla dzieci, ławki z Kuwejtu i znak z Rosji.

Znów nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to, co najbardziej zmienia rzeczywistość (literalnie) to dobre pomysły. Ich realizacja, co dobitnie pokazuje ta inwestycja, czasem naprawdę nie kosztuje tak wiele.

Zdjęcia pochodzą z serwisu guerrilla-innovation.com