Dwie promocje

W ciągu kilku minut zetknąłem się w centrum handlowym Blue City z dwiema promocjami, z których każda wywarła na mnie inne wrażenie. Obie były przemyślane i obie były w duchu interruption marketingu (marketing natręctwa), ale jedna ewidentnie mnie wkurzyła a druga jednak nie.

Wjeżdżając na podziemny parking centrum Blue City klient ma do wyboru parking płatny i bezpłatny. Decydując się na parking płatny trzeba zatrzymać się przy bramce i pobrać bilet. Dokładnie w tym miejscu był punkt kontaktu z pierwszą promocją. Właśnie w tym niezbyt reprezentacyjnym miejscu stała hostessa i wręczała kierowcom wizytówki salonu aranżacji wnętrz Herbeć znajdującego się w centrum handlowym. Niby natręctwo, ale…

• nigdy wcześniej nie spotkałem się z promocją w tym miejscu, więc zaskoczenie,

• to miejsce, gdzie i tak muszę się zatrzymać, więc ulotkę biorę przy okazji,

• i tak muszę opuścić szybę, więc wyciągnięta dłoń z ulotką jest bardziej nie do odparcia,

• można mniemać, że na parking płatny decydują się ludzie, którzy nie liczą każdego grosza, więc mamy tu do czynienia prawie z targetowaniem.

Do mnie jako marketingowca przemówiła jeszcze jedna rzecz. Ktoś musiał siąść i zastanowić się do jakiego typu klienta chce dotrzeć, gdzie najlepiej go spotkać i wręczyć mu materiał promocyjny w relatywnie najmniej inwazyjny sposób a w końcu zdecydować się na spotkanie z klientem w tak mało seksownym miejscu jak parking podziemny. Taki sposób myślenia o promocji mnie przekonuje.

I jeszcze jedno. Wchodząc z parkingu do centrum handlowego na drzwiach pojawiła się naklejka z tym samym komunikatem co na wspomnianej wizytówce-ulotce, tak dla przypomnienia. Dobra robota.

Gdy jednak wjechałem schodami na górę i udałem się do bankomatu Euronetu, żeby pobrać gotówkę zetknąłem się z drugą promocją. Razem z banknotami otrzymałem ulotkę promocyjną sieci Play. Dopiero gdy trzymałem ją w ręku zorientowałem się, że na bankomacie i wokół niego leży już całe mnóstwo takich samych ulotek. Wepchnięcie mi ulotki wprost do ręki może się wydać dobrym pomysłem, bo już chyba bliżej się nie da. Ale jednak ja tej ulotki nie chciałem a włożenie mi jej do ręki uznałem (chyba nie tylko ja) za zdecydowane przekroczenie granicy mojej osobistej strefy. Mimo wszystko chcę mieć wybór, czy wziąć ulotkę czy nie. Nie życzę sobie wpychania mi jej do ręki. Podobnie jak nie życzę sobie wieszania mi czegokolwiek na klamce ani kładzenia tego na wycieraczce. To zmuszanie mnie do zajmowania się problemem, który nie ja stworzyłem. Nie ja śmiecę, więc to nie ja powinienem sprzątać.

Interruption marketing kwitnie, ale nawet on może mieć mniej i bardziej wkurzające formy.