Bariery wdrażania pomysłów

Dlaczego tak wiele koncepcji nie zostaje wdrożonych? Koncepcje te mogą dotyczyć strategii, pozycjonowania marki, planu działań taktycznych, modelu biznesowego. Ich wspólną cechą jest to, że są pomysłem, który istnieje jedynie w głowach lub na nośniku, ale nie w rzeczywistości.

Problem wdrażania i wdrażalności koncepcji jest dziś jednym z najważniejszych problemów biznesowych, który żywo interesuje zarówno praktyków, jak i teoretyków. To zainteresowanie zaowocowało sporą liczbą diagnoz i rozwiązań. Ten krótki wpis dotyczy tylko fragmentu całości, a mianowicie sytuacji, gdy istnieje już pomysł, którego czas wdrożenia właśnie nadszedł. Powiedzmy, że istnieje właściciel pomysłu, który zaoferował go komuś, kto ma ten pomysł wdrożyć. Co może pójść nie tak?

  1. Niezrozumienie tego, co ma być wdrożone

Trudno oczekiwać poprawnego wdrożenia, gdy tylko autor pomysłu go rozumie. Kłopot w tym, że wykonawca może bać się przyznać, że nie rozumie pomysłu, bo to dla niego ryzykowne wizerunkowo. Nawet zadanie zbyt fundamentalnego pytania może zostać odebrane jako brak podstawowych kompetencji. Wtedy na szali może leżeć nie tylko wizerunek, ale nawet posada.

  1. Brak decyzyjności

Brak decyzyjności może wynikać z osobowości, strachu przed podjęciem złej decyzji (dopóki nie jest podjęta nie może być zła), ale także z braku znajomości kryteriów, według których należy ocenić pomysł. Tych kryteriów można (i trzeba) się nauczyć, bo to taki sam element wiedzy i zawodowych kompetencji jak każdy inny. Gdy brakuje kryteriów oceny, wtedy każdy pomysł stanowi nowe wyzwanie.

  1. Brak koncentracji

W natłoku różnych zajęć rozpatruje się dany pomysł na zasadzie „dwa do przodu, trzy do tyłu”. Intensywnie się o nim rozmawia, po czym zostaje on zawieszony na jakiś czas, żeby wrócić do niego później z impetem i pozorną determinacją. Zamiast potraktować go jako projekt i przeprowadzić od początku do końca, zostaje on „rozszarpany” w czasie.

  1. Rozmycie odpowiedzialności

Co spotkanie, to kto inny siedzi na sali. A każdy ma swoją opinię i nie waha się jej wygłaszać. Nie wiadomo, kto jest liderem, bo spotykamy się w jednym składzie a pomysł jest rozpatrywany w zupełnie innym (najczęściej częściowo te składy się pokrywają, ale nie w całości). Pomysłodawca (niezależnie od tego, czy wewnętrzny, czy zewnętrzny) może nawet nie poznać osób, które mają realną moc decyzyjną. Rozmawia się z każdym, kto chce rozmawiać, ale nie wiadomo, kto jest ostatecznie odpowiedzialny za naciśnięcie jednego z przycisków „tak” lub „nie”.

  1. Utrata właściwego momentu

Na wszystko jest właściwy czas i czas ten nie jest nieograniczony. Każda inicjatywa ma swój horyzont czasowy. Jeżeli nie zostanie wtedy przeprowadzona, to ginie w odmętach innych projektów, których czas minął. Ich wdrożenie przestaje mieć znaczenie. Są zastępowane innymi projektami, które wygrały rywalizację o uwagę decydentów.

  1. Niechlujne wdrożenie

Pomysł został wdrożony, ale byle jak, po łebkach, bez zachowania standardów i w sposób, który zamienił pierwotną koncepcję w jej znacznie uboższą wersję. Konsekwencją niechlujnego wdrożenia jest zmiana intencji pomysłodawcy oraz transformacja znaczenia samego pomysłu. Coś interesującego i odkrywczego zamienia się w coś banalnego i zwykłego.

  1. Brak spójności

Mimo szczerych intencji to, co zostanie wdrożone, może być czymś innym od tego, co zostało zamierzone. Brak umiejętności sprawia, że finalnym efektem jest coś odmiennego od pierwotnego pomysłu. Gorzej, że w takich sytuacjach często słychać racjonalizację, że to, co wyszło nie jest takie złe, a może nawet lepsze od pierwotnego pomysłu.

  1. Zagubienie w chaosie

Powyższym terminem określam wszystkie sytuacje, w których trudno zidentyfikować jeden widoący czynnik i moment, gdy nastąpiła degrengolada. Z zewnętrznej perspektywy takie sytuacje wyglądają irracjonalnie. Nie wiadomo, co się dzieje, ale wiele sił sprawia, że projekt nie posuwa się naprzód. Czasem powodem są zmiany odpowiedzialności, przesunięcia ról na wyższych planach, zła komunikacja, brak priorytetów oraz sama kultura chaosu, w której nie działają podstawowe procesy biznesowe. Skutek jest taki, że mało co ma szansę na realizację.

Jak w każdym innym przypadku, tutaj także najpierw warto znać przyczynę, żeby zaordynować rozwiązanie. Zaadoptowanie jakiegoś gotowego narzędzia niewiele da chaotycznej organizacji, której brakuje kultury pracy z procesami. Może to kwestia uzupełnienia kompetencji a może najpierw trzeba rozwiązać kwestię wewnętrznej rywalizacji o władzę? Nie ma jednego rozwiązania, które zadziała w każdym przypadku.