Gdy brak zaufania zmienia rynki

Gdybyś miał wskazać najciekawszy rynek produktów w Hongkongu to co by to było? Biżuteria, zegarki, luksusowe ubrania, antyki? Mój trop także podążał w tych kierunkach dopóki nie zauważyłem czegoś dziwnego. Dlaczego na froncie każdej apteki jest wystawionych tak wiele puszek z odżywkami dla dzieci?

W internecie znalazłem nawet porady, że najlepszym prezentem z Hongkongu jest bezapelacyjnie puszka (maksymalnie dwie, ale o tym za chwilę) tzw. baby formula, czyli odżywki dla niemowląt. Są one przedmiotem największego pożądania mieszkańców Chin. Funkcjonuje nawet amatorski i profesjonalny przemyt tych produktów do tego kraju tzn. do Chińskiej Republiki Ludowej.

Zaczęło się od kilku skandali w Chinach z jakością żywności w tle. Największy z nich miał miejsce w 2008 roku, w wyniku którego ponad 50 tysięcy dzieci trafiło do szpitali a kilkoro zmarło. Wiele rzeczy można odpuścić, ale z dziećmi nie ma żartów. Chińscy rodzice zareagowali całkowitym brakiem zaufania do chińskich produktów. Ale odwrócenie się od krajowych odżywek nie jest tak prostą decyzją jak bojkot zakupu krajowego oleju, czy mięsa. Bez tego można przeżyć a dziecko musi mieć co jeść.

Zaczęło się gorączkowe poszukiwanie odżywek poza granicami Chin. A że skandal z 2008 roku był naprawdę głośny, to tylko można sobie wyobrazić skalę popytu, jaki nagle się pojawił na analogiczne produkty z zaufanych rynków. Takim rynkiem okazał się Hongkong. Wiadomo – blisko, właściwie prawie ten sam kraj, ten sam język (zakładając, że zna się kantoński), za to wyższe standardy jakości.

Chińczycy zaczęli dosłownie „czyścić” sklepy w Hongkongu z odżywek dla dzieci. Doszło do tego, że zaczęło brakować odżywek dla dzieci w mieście. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że otwarto 24-godzinną gorącą linię, żeby rodzicie mogli zamawiać odżywki bezpośrednio od dostawców bo nie dało się ich kupić w normalnym handlu. Kłopot z dostępem do produktów stał się problemem politycznym.

Na początku nie było żadnych ograniczeń, więc odżywki płynęły szerokim strumieniem z Hongkongu do Chin. Z czasem jednak wprowadzono ograniczenia w eksporcie. Dzisiaj każda osoba (z pominięciem dzieci) może wywieźć z Hongkongu maksymalnie dwie puszki odżywki. I jest to przestrzegane niezwykle rygorystycznie a kary są pokaźne. Za przekroczenie limitów eksportowych przewidziana jest kara finansowa do 64’500 dolarów Hongkongu (około 32 tys. zł) oraz do dwóch lat więzienia. Sam słyszałem ostrzeżenia płynące z głośników na lotnisku o konsekwencjach podjęcia próby wywiezienia więcej niż dwóch puszek odżywki. Bloomberg doniósł, że w 2013 roku w Hongkongu aresztowano więcej przemytników odżywek dla dzieci niż heroiny.

Chiński popyt na odżywki rozlał się po całym świecie. Pojawiły się już ograniczenia w sprzedaży odżywek w supermarketach w Wielkiej Brytanii i Niemczech oraz są poważnie rozważane w Australii i Nowej Zelandii. Chińscy przerażeni konsumenci (właściwie to ich rodzice) szukają bezpiecznych produktów wszędzie, gdzie się da. Zamawiają produkty przez internet, regularnie kursują do Hongkongu oraz proszą znajomych, którzy podróżują do innych krajów o przywiezienie odżywek.

I tak jeden, ale odpowiednio duży skandal skutkujący utratą zaufania do określonych produktów spowodował poważne reperkusje na chyba już globalnym rynku mleka dla dzieci. Wielkie Chiny ze swoim nagłym gigantycznym popytem są wyzwaniem nie tylko dla maleńkiego Hongkongu, ale także dla znacznie większych rynków.

A czego Ty w życiu nie kupiłbyś w Polsce?

DSCF0377

DSCF0380