Zazdroszczę Design Thinking

…nazwy. To prawdziwe błogosławieństwo dla tej dziedziny, że nazywa się Design Thinking a nie Designing. Jest jedno i drugie, ale projektanci widzą różnicę między jednym a drugim. Marketing w dużej mierze stracił tę szansę przez swoją nazwę.

Gdyby marketing został nazwany Market Thinking wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Marketing, czyli rynkowanie sugeruje zbiór narzędzi tak samo jak designing, czyli projektowanie. Co innego Market Thinking. Tak jak Design Thinking oznacza myślenie projektanckie, czyli jak projektant, ale wyraźnie wskazuje, że chodzi o sposób myślenia a nie o narzędzia, tak samo Market Thinking sugerowałoby myślenie rynkowe a nie zbiór narzędzi.

Moja koleżanka z Akademii Leona Koźmińskiego Jola Tkaczyk spolszczyła marketing w postaci rynkologii. Zawsze mi się ta nazwa podobała, bo sugeruje, że marketing to dziedzina naukowa, w ramach której rodzą się koncepcje dotyczące funkcjonowania organizacji w odniesieniu do rynku. Ale dla tzw. praktyki ta nazwa jest chyba zbyt naukowa.

Gdyby zamiast marketing był Market Thinking, od razu byłoby wiadomo, że chodzi o sposób MYŚLENIA. To by oznaczało, że nie ma marketingu bez myślenia. Automatycznie poza nawias wypadłoby nieprzytomne planowanie oparte na aktualizacji slajdów z poprzedniego roku, powtarzanie tych samych promocji w tych samych okresach roku, zlecanie ciągle tych samych badań i działanie według tych samych zasad jakby rynek pozostawał wiecznie taki sam a zarządzanie zupełnie się nie rozwijało.

W Design Thinking jest wiele ciekawych podziałów na podejścia i narzędzia. Ale ponad tym wszystkim zawsze jest proces. Ba, wielu projektantów uważa, że nad procesem jest jeszcze jeden metabyt. To sam sposób patrzenia na ów proces, jego znaczenie i fundamentalną rolę w życiu człowieka. Kiedyś, gdy sam zajmowałem się głównie narzędziami, uznałbym to za niepotrzebny balast ideologiczny, ale im dłużej zajmuję się marketingiem, tym wyraźniej widzę, że tego typu fundamentalnego podejścia bardzo mu brakuje. Design Thinking jest dziedziną młodszą, ale znacznie pod tym względem dojrzalszą i lepiej uporządkowaną.

Czyżby Design Thinking uczył się na błędach marketingu?