Rozwiązania przy okazji

Istnieje pewna kategoria rozwiązań, która stanowi chyba najpoważniejszy test marketingowej postawy. Ten test wskazuje, czy dany osobnik jest marketerem z postawy i przekonania, czy farbowanym lisem. To rozwiązania realnych problemów, które pojawiają się przy okazji tzn. bez intencji ich rozwiązania a często także bez możliwości czerpania z nich korzyści finansowych.

W dużym mieście jest cmentarz, który raz do roku tj. 1 listopada przyprawia wszystkich o ból głowy. Typowym wyzwaniem tego dnia jest znalezienie miejsca do parkowania. Nienawidzą tego kierowcy odwiedzający cmentarz. Nienawidzą tego okoliczni mieszkańcy. Aż do czasu, gdy w najbliższej okolicy zostaje wybudowana galeria handlowa z dużym parkingiem. 1 listopada jest dniem wolnym od handlu, więc cały parking jest dostępny dla odwiedzających pobliski cmentarz. Operator galerii dość szybko orientuje się, że niechcący rozwiązał palący problem. Teraz jednak on ma problem z kategorii „pies ogrodnika”. Jest zarządcą parkingu i nie musi się zgadzać na jego wykorzystanie w ten sposób. Nie ma żadnej możliwości czerpania korzyści finansowych z tego, że 1 listopada jego parking jest popularniejszy niż jakiegokolwiek innego dnia. Co robić? Czy pozwolić ludziom korzystać z parkingu z dobroci serca, czy kategorycznie bronić swojego, np. grodząc parking, nawet gdy nie ma szans na jego inne wykorzystanie w tym czasie?

W innym mieście jest multipleks, który chętnie wpuści gościa do toalety, ale dopiero po zakupie przez niego biletu i wejściu do strefy przed salami. A co z klientem, który przyszedł do kina godzinę przed seansem i jeszcze nie chce wchodzić do strefy z toaletami? Chce jeszcze wyjść na zewnątrz, spokojnie porozmawiać ze znajomymi, albo zwyczajnie nie chce siedzieć godzinę w ciemnej jaskini? Niby nic, ale z toalety nie skorzysta. Ale kinomani wiedzą, że 100 metrów od multipleksu jest estetyczna i czysta stacja paliw z komfortową toaletą, z której chętnie korzystają. Personel stacji dobrze zna ten mechanizm i zastanawia się, czy nie ograniczyć dostępu do toalety wyłącznie do klientów stacji. Kinomani nic nie kupują, za to korzystają z zasobu przeznaczonego nie dla nich.

W takich sytuacjach pierwszym odruchem jest bronić swojej koncepcji (to moje, tylko dla klientów itp.), ale… o co nam tak naprawdę chodzi? Pryncypia, czy pozytywne doświadczenie każdego interesariusza, nawet jeśli aktualnie nie jest naszym klientem? Przecież grupy klientów to nie są plemiona, do których należy się przez całe życie, ale dynamiczne zbiory o zmiennym składzie. Może ktoś, kto skorzysta z rozwiązania istotnego problemu, które zaoferowaliśmy niechcący kiedyś zostanie klientem, albo w jakiś nieprzewidziany sposób przyciągnie nam klientów? A może po prostu będzie miał o nas dobre zdanie i nic więcej?

Nie ma lepszego testu na marketingową postawę niż pozytywna odpowiedź na dylemat: Czy rozwiązałbyś leżący w zakresie Twoich możliwości problem kogoś, kto nie jest Twoim klientem i nie ma pewności, że nim zostanie bez możliwości uzyskania za to zapłaty?